3000 wejść to i specjalny post! ;) Smutny, ale...
Nie dodaję postów, jeżeli nie ma choć jednego komentarza czy reakcji
-To ja jadę po zdjęcia - Powiedział Damian do mnie i dał mi delikatnego całusa w usta
Wyszedł z domu i już zaczęło mi go brakować. Przeciągle ziewnęłam i ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam z szuflady herbatę i kubek. Nalałam do czajnika wodę i słuchałam jak się gotuje.
Nagle coś zauważyłam na blacie stołu kuchennego. Było to czarne, ozdobne opakowanie z dużym, złotym napisem "Carmen". Niesiona ciekawością wzięłam je do ręki i otworzyłam. W środku była książka-romans. Była też złota karteczka, a na niej napisane :
Wszystkiego najlepszego z okazji imienin
Damian
Sama zapomniałam o moich imieninach... on pamiętał! Usłyszałam, że czajnik się wyłączył, więc zalałam herbatę wodą. Wzięłam kubek i książkę i poszłam do swojego pokoju. Odłożyłam napój na nocny stolik i usiadłam na łóżku. Przyjrzałam się książce. Była bardzo zachęcająca, więc zaczęłam czytać. Tak mnie "wciągnęła", że straciłam poczucie czasu.
Wyrwał mnie ze skupienia na czytaniu dzwonek telefonu, dzwonił Scott. Był to najlepszy przyjaciel mojego chłopaka. Znali się od kołyski i nigdy się nie opuszczali. Zawsze mogli na siebie liczyć
-Hej tu Scott!
-O, cześć
-Mam bardzo smutną wiadomość...
-Mów
-Damian miał wypadek...- Te słowa wbijały mi się jak szkło w serce
-C...co?
-Ciężko mi o tym mówić, przepraszam... zderzył się...z.... z ciężarówką- Ostatnie słowa wyrzucił z siebie bardzo szybko
Poczułam, że po moich policzkach spływają zimne łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale na nic
-Powiedz gdzie to się stało, zaraz tam będę
-Autostrada A2, niedaleko mostu Monroe... będę tam na ciebie czekał
-Dzięki...czcześć
To było straszne, musiałam się pozbierać. Wzięłam swoją torbę i poszłam do aut. Czas dojazdu na miejsce trwał z 5 minut, ale dla mnie trwało to nieskończoność. Na miejscu stały dwie karetki i trzy wozy policyjne. Przeraził mnie widok rozwalonego auta Damiana i ciężarówki. Wysiadłam z auta i ruszyłam. Od razu ktoś złapał mnie za ramię...policjant. Miał nieprzyjemny głos
-Co ty tu robisz?! Nie wolno ci tu być!
-Co się tu się stało?- Chcę wiedzieć!- Krzyczałam
-Proszę ją stąd zabrać!
-Jestem dziewczyną poszkodowanego...ej no!- Nie powiedzą mi, odeszłam zrezygnowanym krokiem. Postanowiłam jechać do szpitala, gdzie operują Damiana
Pani w recepcji powiedziała, że mam zaczekać na wszystko w poczekalni. Zaprowadziła mnie tam i usiadłam na jednym z krzeseł. Poczułam wielkie zmęczenie. Spojrzałam na zegarek, była 23. Nie wiedziałam jak nagle mogło się zrobić tak późno. Śpiąca zasnęłam na niewygodnym siedzeniu przy Scotcie.
Znalazłam się się na łące, wyglądała jak z Windowsa. Na niebie płynęło kilka śnieżnobiałych chmurek. Odwróciłam się i zobaczyłam kobietę. Miała długie blond włosy, jasne niebieskie oczy i pogodny uśmiech. Ubrana była w szeroką białą koszulę z frendzelkami i siedziała po turecku
-Nie bój się moje dziecko. Jesteś bezpieczna
Nagle nadleciał wielki czarny kruk. Był większy od mojego auta. Otaczała go ciemna aura. Gdy machał skrzydłami wytwarzał wiatr tak mocny, że ledwo stałam na nogach. Złapał białą panią w szpony i odleciał. Zaczęło się robić jakoś ciemno, spojrzałam w niebo. Zakrywała je chmura czarnych ptaków. Zaczęły śpiewać, a ich głos niósł ze sobą śmierć.
-Nie wierz! Nie kochaj! Cha! Cha/ Ja i tak ci wszystko zabiorę... miłość już straciłaś! Cha! Cha!
Z chmury kruków wyleciał jeden. Był większy niż ten, który porwał kobietę. Zaczął głośno krakać i lecieć w moją stronę z wielką prędkością. Chciałam uciekać, ale moje nogi zrosły się z ziemią. Potwór stanął prze de mną i dziobem rozszarpywał mi ramię Trząsł mną i wymawiał moje imię
-Caaarmmmen!
Gwałtownie się obudziłam. Scott szarpał mnie za ramiona
-Nic ci nie jest? Miotałaś się i krzyczałaś
-Koszmar, sorry
-Ale jesteś czerwona...
-Mhm...
-Jest ci ciężko
-Tak, tobie też
Przed nami stanął lekarz w białym fartuchu i z kartą lekarską w ręce. Miał twarz nie wyrażającą żadnych uczuć
-Pani Carmen Malinowska i Scott Grey ?- Spytał
-Tak - Odpowiedzieliśmy
-Ehm... Przejdę do konkretu, pan Damian Niewopa żyje, ale jest w śpiączce, z której ma nikłe szanse na wybudzenie...Co jeszcze mogę powiedzieć? Można go odwiedzać, leży teraz w sali 102, a! i chodzimy w pojedynkę. Kto pierwszy
Nienawidziłam go, NIENAWIDZIŁAM GO! Był taki obojętny widać było, że go nic nie obchodzimy.
-Ja pójdę - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby
Zauważyłam, że zamiast być smutną jestem zła. Na lekarza, na los, na... wszystko!
-Ok, cięzko się trzymasz, pomogę ci tam dojść
-NIE! Znaczy dam sobie radę
Wybuchnęłam i cała energia ze mnie wypłynęła, czułam się znów beznadziejnie. Poszłam korytarzem i dotarłam do drzwi nr 102. Otworzyłam je i zamarłam. Zobaczyła Damiana, całego w gipsie posiniaczonego. Usiadłam koło niego na krześle o położyłam twarz w swoich dłoniach
-Damian? Jak to się mogło stać? - Mamrotałam zalewając się znowu łzami - Da...mian, miałeś ttylko pojjjechać po zdjęccia..
Złapałam jego dłoń wystającą z gipsu i zaczęłam jeszcze bardziej żałośnie płakać. Usłyszałam, że drzwi się do pokoju otwierają. Odwróciłam się i zobaczyłam Scotta. Wstałam i rzuciłam mu się w ramiona. To wszystko mnie przerastało... zemdlałam
-Caaarmmmen!
Gwałtownie się obudziłam. Scott szarpał mnie za ramiona
-Nic ci nie jest? Miotałaś się i krzyczałaś
-Koszmar, sorry
-Ale jesteś czerwona...
-Mhm...
-Jest ci ciężko
-Tak, tobie też
Przed nami stanął lekarz w białym fartuchu i z kartą lekarską w ręce. Miał twarz nie wyrażającą żadnych uczuć
-Pani Carmen Malinowska i Scott Grey ?- Spytał
-Tak - Odpowiedzieliśmy
-Ehm... Przejdę do konkretu, pan Damian Niewopa żyje, ale jest w śpiączce, z której ma nikłe szanse na wybudzenie...Co jeszcze mogę powiedzieć? Można go odwiedzać, leży teraz w sali 102, a! i chodzimy w pojedynkę. Kto pierwszy
Nienawidziłam go, NIENAWIDZIŁAM GO! Był taki obojętny widać było, że go nic nie obchodzimy.
-Ja pójdę - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby
Zauważyłam, że zamiast być smutną jestem zła. Na lekarza, na los, na... wszystko!
-Ok, cięzko się trzymasz, pomogę ci tam dojść
-NIE! Znaczy dam sobie radę
Wybuchnęłam i cała energia ze mnie wypłynęła, czułam się znów beznadziejnie. Poszłam korytarzem i dotarłam do drzwi nr 102. Otworzyłam je i zamarłam. Zobaczyła Damiana, całego w gipsie posiniaczonego. Usiadłam koło niego na krześle o położyłam twarz w swoich dłoniach
-Damian? Jak to się mogło stać? - Mamrotałam zalewając się znowu łzami - Da...mian, miałeś ttylko pojjjechać po zdjęccia..
Złapałam jego dłoń wystającą z gipsu i zaczęłam jeszcze bardziej żałośnie płakać. Usłyszałam, że drzwi się do pokoju otwierają. Odwróciłam się i zobaczyłam Scotta. Wstałam i rzuciłam mu się w ramiona. To wszystko mnie przerastało... zemdlałam
7 komentarzy:
kocham twojego bloga! zainspirował mnie do zrobienia własnego...
BASIA
Buuu Popłakałam się ;(
EXTRA! zapraszam na bloga:
michalins.blogspot.com!
wzruszyłam się okropnie. );
świetne wzruszające ...
szkoda że reklamy jak nie było tak niema MICHALINA
Miłość zdolna do wszystkiego...
Prześlij komentarz