sobota, 23 kwietnia 2011

Mam problem, ty też mi się podobasz

Nie dodałam wcześniej bo były kłopoty z blogspotem ;(
__________

Oczami Carmen:

 Minęło już sporo czasu od wypadku.
Właśnie spędzałam popołudnie leżąc na kanapie i oglądając telenowele w telewizji. Były strasznie głupie, ale jakoś strasznie mi to nie przeszkadzało. Zadzwonił dzwonek do drzwi, więc wstałam i poszłam je otworzyć. Gdy to zrobiłam ujrzałam Scotta. Był ubrany w luźną, zieloną bluzę, luźne spodnie, kolorowe boty do kostek i czapkę z daszkiem. W ręce trzymał deskę skateboardową.
 -Hej- Przywitał się i włożył głowę przez drzwi. Popatrzył na pokój gdzie grał telewizor i spytał- Zamierzasz spędzić tak cały dzień?- Na jego twarzy pojawił się słodki uśmiech... przeuroczy
 -No nie wiem- Odparłam i się zaśmiałam
 -To chodź ze mną do skateparku
 -Mam pójść by się gapić jak jeździsz? Bo ja nie umiem
 -To cię nauczę!- Powiedział z entuzjazmem. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę skateparku

-Ważna jest pozycja, trzeba umieć stać na desce, Umiesz? Pokarz
 Nie pewnie ustawiłam się na desce,a Scott skomentował
 -Trochę nie tak
 Złapał mnie w pasie i pokazał jak stać. Od jego dotyku przeszły mnie ciarki. Trzymał mnie delikatnie i pewnie... Nie!Nie! On mi się zaczyna podobać. Tak nie może być. On mnie pociąga? Szybko odgoniłam od siebie te straszne myśli
 -Carmen, czemu mnie nie słuchasz?
 Zrobiłam się cała czerwona
 -Dobra... już wiesz jak stać. By jechać trzeba na początku odpychać się lewą nogą. Jak osiągniesz wystarczającą prędkość dajesz nogę, którą się odpychałaś na deskę i przyjmujesz pozycję. To proste
 Zrobiłam to co mi kazał. Szło mi świetnie do pewnego momentu.. Nie powiedział mi jak się zatrzymać.  Deskorolka nagle mi skręciła i wjechałam na tor do jazdy. Prawie się zderzyłam z jakimś chłopakien
 -Scott!- Zaczęłam krzyczeć
 Wjechałam na jakieś podwyższenie i zaczęłam jechać do tyłu. Straciłam równowagę i zleciałam z deski. Przeturlałam się ma sam dół i ktoś we mnie wjechał.
-Auu...- Jęknęłam
 -Co ty sobie myślisz- Warknął gość, który leżał na mnie, wstał, wziął deskę i sobie poszedł
 Scott szybko do mnie podbiegł
 -Kurde, wystarczyło nawet zeskoczyć z deskorolki! Nic ci nie jest?
 -Nie, nic mi nie jest!- Odparłam z ironią- Lepiej pomóż mi wstać
 Podałam mu rękę, a on ją złapał i mnie podciągnął. Wytrzepałam się i popatrzyłam czy nic mi nie jest. Miałam pięknie rozwalone kolano. Na szczęście nic nie bolało
 -Chodź do mojego domu, obmyjemy ranę i w ogóle

 Przesiedziałam całe popołudnie u Scotta, był już późny wieczór. Oglądaliśmy jakiś horror w telewizji. Zamiast uważać rozmyślałam czy chłopak... mi się podoba.Tylko jak to może być możliwe? Ostatnio straciłam Damiana, on ma dziewczynę...
 -Chcę ci coś powiedzieć- Przerwał moje rozmyślania Scott.
 -Wal śmiało- Odparłam i zaczęłam pić kolę
 -Bo ja... zakochałem się w tobie
 Tak mnie to zszokowało, że wyplułam cały napój. Może robił sobie żart? Na pewno nie
 -Megan- Powiedziałam tylko
 -Nie kocham jej, TY mi się podobasz
 -Mam problem, ty też mi się podobasz
 Scott złapał mnie za ramiona i przysunął do siebie. Złożył na moich ustach lekki pocałunek, a ja nie protestowałam.
 -Jeżeli byśmy mieli być razem... zerwij w takim razie z Megan
 -Lepiej jak ty to zrobisz...
 -Nie. Zadzwoń do niej teraz
 Scott niechętnie sięgnął po telefon Wystukał dziewięć cyfr na klawiaturze i kliknął w zieloną słuchawkę.  Po trzech sygnałach odebrała
 -Hej!- Przywitała się
 -Cześć... musimy się spotkać
 -No dobrze... pa
 -Pa
 Rozłączył się i rzucił komórkę na kanapę.
 

piątek, 15 kwietnia 2011

Muszę o nim zapomnieć!

 Obudziłam się w swoim pokoju. Koło mnie na materacach, na podłodze leżeli inni - Malina, Scott i jego dziewczyna Megan. Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. Była szósta rano.Wstałam starając sie nie robić hałasu. Gdy doszłam do drzwi i chciałam je otworzyć strasznie zaskrzypiały.
 -Carmen? Ech...- Powiedziała Megan i ziewnęła. Uniosła głowę i spytała- Wszystko dobrze?
 Pokiwałam głową, a ona wstała i wyszła z pokoju kierując się do kuchni. Poszłam leniwie za nią. Kiedy tam doszłyśmy dziewczyna zaczęła grzebać w kuchennych szafkach i coś wyciągnęła. Wzięła też kubek i nalała do niego wody mineralnej
 -Masz- Powiedziała i wręczyła mi szklankę z podłużną tabletką- Dobrze ci zrobi
 -Co to jest za tabletka ?
 -Łykaj i nie pytaj, zrobię ci coś do jedzenia
 Po pięciu minutach wręczyła omlet i sok pomarańczowy. Podziękowałam i spróbowałam. Tak mi smakował, że pochłonęłam go w kilka sekund cały czas zachwalając. 
 -OK. Było fajnie, ale teraz muszę ci coś powiedzieć. Dziś możesz ostatni raz zobaczyć Damiana, bo wieczorem zabierają go do Polski. Tam będzie się nim opiekować rodzina.
 Gdy to powiedziała od razu zalała mnie fala smutku. Oczy zaczęły mi zachodzić łzami, ale je szybko powstrzymałam.
 -Zabierzesz mnie do niego?- Spytałam
 -Jasne, ale się przebież
 Spojrzałam na siebie. Miałam na sobie luźne spodnie i bluzkę do spania. Poszłam do garderoby i wybrałam czarne, wytarte rurki, czarne conversy i czarną o dwa rozmiary za dużą bluzkę Damiana z nadrukiem "Is coll!". Ale spoko nie było. Jeszcze przed wyjściem  zrobiłam sobie warkocza po boku i rzęsy pomalowałam tuszem.
 Położyłam rękę na sercu i poczułam pod bluzką wisiorek ze słonikiem. Od razu wzrok mi się rozmazał od łez. Otarłam oczy wierzchem dłoni. Muszę być dzielna- pomyślałam- muszę być dzielna. Damian pewnie by chciał bym żyła dalej pełni szczęścia, bym niczym się nie przejmowała... ale tak się nie da! Wytarłam oczy wierzchem dłoni i poszłam do Megan i pojechałyśmy.
 Tak jaąc zastanawiałam się jak to będzie bez Damiana. Nie wiem czy w ogóle dam bez niego żyć czy pracować...praca. Będę musiała ją rzucić Zrobię to co chciałam od namłego, otworzę mały butik. Nagle moje przemyślenia przerwał głośny pisk opon pojazdu. Byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu. Gdy zobaczyłam biały budeynek szpitalny zrobiło mi się słabo.
 -Carmen! Nie możesz się tak cierpieć! Musisz o nim zapomnieć, ciągłe lamentowanie nic nie da....on nie wróci!
 Jej słowa były tak pewne siebie, że nie wporst w nie nie uwierzyć. Chyba powinnam zapomnieć, ona dobrze mi radzi....
 -Nie chcę iść do szpitala na odwiedziny- Powiedziałam z nagłą siłą
 -Ale...
 -On już nie wróci, nie można lamentować.... Sama tak powiedziałaś
 Megan wyraźnie zdziwiła się moją nagłą zmianę. Oczy miała okrągłe jak pięćdziesięciocentówki
 -Mam prośbę. Zawieź mnie do mojej pracy
 -Nooo....OK- Powiedziała z wahaniem
 Zawiozła mnie do biura, gdzie był mój szef.
 Dotarłam windą na samą górę budynku i pewnym siebie krokiem  ruszyłam do drzwi mojego szefa. Zamiast zapukać otworzyłam drzwi i od razu weszłam z wielkim impetem. Mężczyzna właśnie wkładał na półkę teczkę z dokumentami. Przerażony mną przeprówcił się i wszystkie papiery leżały na podłodze.
 -Co pani!...- Zaczął krzyczeć, ale mu przeszkodziłam
 -Rzucam to wszystko, nie chcę być modelką- rezygnuję!
 Zrobił się cały czerwony ze wściekłości. Megan, która cały czas stała za mną złapała mnie za ramię  syknęła
 -Co ty robisz?!
 -Rzucam pracę- Odparłam spokojnie
 -Co za wychowanie! Jak pani tak morzę?! To ja panią rzucam! Nie chcemy tu takich!


Chciałam was zaprosić na bloga mojej koleżanki Basi (Michaliny). Pisze ona opowiadanie o bardzo podobnej matematyce i fajnie jej to wychodzi :)


Jeżeli przeczytacie to i chcecie dalszą część możecie mi napisać na gg, wtedy dodam 
34720023

poniedziałek, 4 kwietnia 2011



3000 wejść to i specjalny post! ;) Smutny, ale...
Nie dodaję postów, jeżeli nie ma choć jednego komentarza czy reakcji


 Okiem Carmen: 
 -To ja jadę po zdjęcia - Powiedział Damian do mnie i dał mi delikatnego całusa w usta
 Wyszedł z domu i już zaczęło mi go brakować. Przeciągle ziewnęłam i ruszyłam do kuchni. Wyciągnęłam z szuflady herbatę i kubek. Nalałam do czajnika wodę i słuchałam jak się gotuje.
 Nagle coś zauważyłam na blacie stołu kuchennego.  Było to czarne, ozdobne opakowanie z dużym, złotym napisem "Carmen". Niesiona ciekawością wzięłam je do ręki i otworzyłam. W środku była książka-romans. Była też złota karteczka, a na niej napisane : 

Wszystkiego najlepszego z okazji imienin
                           Damian

Sama zapomniałam o moich imieninach... on pamiętał! Usłyszałam, że czajnik się wyłączył, więc zalałam herbatę wodą. Wzięłam kubek i książkę i poszłam do swojego pokoju. Odłożyłam napój na nocny stolik i usiadłam na łóżku. Przyjrzałam się książce. Była bardzo zachęcająca, więc zaczęłam czytać. Tak mnie "wciągnęła", że straciłam poczucie czasu. 
 Wyrwał mnie ze skupienia na czytaniu dzwonek telefonu, dzwonił Scott. Był to najlepszy przyjaciel mojego chłopaka. Znali się od kołyski i nigdy się nie opuszczali. Zawsze mogli na siebie liczyć
 -Hej tu Scott!
 -O, cześć
 -Mam bardzo smutną wiadomość...
 -Mów
 -Damian miał wypadek...- Te słowa wbijały mi się jak szkło w serce
 -C...co?
 -Ciężko mi o tym mówić, przepraszam... zderzył się...z.... z ciężarówką- Ostatnie słowa wyrzucił z siebie bardzo szybko
 Poczułam, że po moich policzkach spływają zimne łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale na nic
 -Powiedz gdzie to się stało, zaraz tam będę
 -Autostrada A2, niedaleko mostu Monroe... będę tam na ciebie czekał
 -Dzięki...czcześć
 To było straszne, musiałam się pozbierać. Wzięłam swoją torbę i poszłam do aut. Czas dojazdu na miejsce trwał z 5 minut, ale dla mnie trwało to nieskończoność. Na miejscu stały dwie karetki i trzy wozy policyjne. Przeraził mnie widok rozwalonego auta Damiana i ciężarówki. Wysiadłam z auta i ruszyłam. Od razu ktoś złapał mnie za ramię...policjant Miał nieprzyjemny głos
 -Co ty tu robisz?! Nie wolno ci tu być!
 -Co się tu się stało?- Chcę wiedzieć!- Krzyczałam
 -Proszę ją stąd zabrać!
 -Jestem dziewczyną poszkodowanego...ej no!- Nie powiedzą mi, odeszłam zrezygnowanym krokiem. Postanowiłam jechać do szpitala, gdzie operują Damiana
 Pani w recepcji powiedziała, że mam zaczekać na wszystko w poczekalni. Zaprowadziła mnie tam i usiadłam na jednym z krzeseł. Poczułam wielkie zmęczenie. Spojrzałam na zegarek, była 23. Nie wiedziałam jak nagle mogło się zrobić tak późno. Śpiąca zasnęłam na niewygodnym siedzeniu przy Scotcie.
 Znalazłam się się na łące, wyglądała jak z Windowsa. Na niebie płynęło kilka śnieżnobiałych chmurek. Odwróciłam się i zobaczyłam kobietę. Miała długie blond włosy, jasne niebieskie oczy i pogodny uśmiech. Ubrana była  w szeroką białą koszulę z frendzelkami i siedziała po turecku 
  -Nie bój się moje dziecko. Jesteś bezpieczna
  Nagle nadleciał wielki czarny kruk. Był większy od mojego auta. Otaczała go ciemna aura. Gdy machał skrzydłami wytwarzał wiatr tak mocny, że ledwo stałam na nogach. Złapał białą panią w szpony i odleciał. Zaczęło się robić jakoś ciemno, spojrzałam w niebo. Zakrywała je chmura czarnych ptaków. Zaczęły śpiewać, a ich głos niósł ze sobą śmierć.  
 -Nie wierz! Nie kochaj! Cha! Cha/ Ja i tak ci wszystko zabiorę... miłość już straciłaś! Cha! Cha!
 Z chmury kruków wyleciał jeden. Był większy niż ten, który porwał kobietę. Zaczął głośno krakać i  lecieć w moją stronę z wielką prędkością. Chciałam uciekać, ale moje nogi zrosły się z ziemią. Potwór stanął prze de mną i dziobem rozszarpywał mi ramię Trząsł mną i wymawiał moje imię
 -Caaarmmmen!
Gwałtownie się obudziłam. Scott szarpał mnie za ramiona
 -Nic ci nie jest? Miotałaś się i krzyczałaś
 -Koszmar, sorry
 -Ale jesteś czerwona...
 -Mhm...
-Jest ci ciężko
 -Tak, tobie też
 Przed nami stanął lekarz w białym fartuchu i z kartą lekarską w ręce. Miał twarz nie wyrażającą żadnych uczuć
 -Pani Carmen Malinowska i Scott Grey ?- Spytał
 -Tak - Odpowiedzieliśmy
 -Ehm... Przejdę do konkretu, pan Damian Niewopa żyje, ale jest w śpiączce, z której ma nikłe szanse na wybudzenie...Co jeszcze mogę powiedzieć? Można go odwiedzać, leży teraz w sali 102, a! i chodzimy w pojedynkę. Kto pierwszy
 Nienawidziłam go, NIENAWIDZIŁAM GO! Był taki obojętny widać było, że go nic nie obchodzimy.
  -Ja pójdę - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby
 Zauważyłam, że zamiast być smutną jestem zła. Na lekarza, na los, na... wszystko!
 -Ok, cięzko się trzymasz, pomogę ci tam dojść
-NIE! Znaczy dam sobie radę
 Wybuchnęłam i cała energia ze mnie wypłynęła, czułam się znów beznadziejnie. Poszłam korytarzem i dotarłam do drzwi nr 102. Otworzyłam je i zamarłam. Zobaczyła Damiana, całego w gipsie posiniaczonego. Usiadłam koło niego na krześle o położyłam twarz w swoich dłoniach
-Damian? Jak to się mogło stać? - Mamrotałam zalewając się znowu łzami - Da...mian, miałeś ttylko pojjjechać po zdjęccia..
 Złapałam jego dłoń wystającą z gipsu i zaczęłam jeszcze bardziej żałośnie płakać. Usłyszałam, że drzwi się do pokoju otwierają. Odwróciłam się i zobaczyłam Scotta. Wstałam i rzuciłam mu się w ramiona. To wszystko mnie przerastało... zemdlałam

piątek, 18 marca 2011

Rozdział - Jestem twoi ojcem

 -Wróciłam! - Krzyknęła Agnieszka wchodząc do domu z walizkami - We Francji było świetnie, przyniooosłam ci coś! Mam też płytę z filmem, ja w roli głównej, obejrzymy sobie razem...uch! Ale te walizki ciężkie, weź je!
 Carmen podbiegła do siostry i wzięła do rąk kilka walizek. Zaniosły je do Maliny pokoju i usiadły na łóżku.
 -Mów jak było!-Kazała modelka
 -Cudownie, najfajniej było kiedy grałam bohaterkę na wieży Eiffela z takim nieziemskim ciachem... nazywał się... nie pamiętam, ech! Ale MotoMoto* z niego! Ha, ha! Aaa... bym zapomniała, mam coś dla Ciebie! - Aktorka wstała i schyliła się do torby stękając. Wyciągnęła torbę. Widniał na niej napis "Duye", była to nazwa drogiej marki.
 Podoała mi do ręki i otworzyłam. W środku była śliczna czarna sukienka. Miała ramiączka i była pełna migoczących cekinów, kończyła się pięknymi falbanami
 -Och! Jaka piękna! Dziewczyno, dziękuję ci!!!
 -Nieźle się naszukałam czegoś na ciebie. Jesteś taka gruba! Uch!
 Carmen zaczęła się śmiać i mocno przytuliła siostrę. Nagle zaczął dzwonić telefon. Odebrała go Agnieszka
 -Halo?
 -Cześć Agnieszko!
  -A z kim rozmawiam ?
 -Jestem twoim ojcem
 -Ha ha! Proszę sobie nie robić żartów!
 -Detektyw bardzo się napracował
 -Eee... ja dam Carmen! 
 -Bierz to! - Krzyknęła Malina i rzuciła telefon siostrze, lednwo go złapała
 -Halo...Uch
 -Carmen?
 -kto pan?
 -Nie karz mi znowu, twój detektyw mnie znalazł, to ja twój ojciec!
  -To nie jest na telefon, przyjedź do nas to pogadamy
 Rozłączyła się
 -Ale jazda! - Skomentowała młodsza


_____
*MotoMoto - Określenie Melmana i Glorii w filmie Madagaskar 2, znaczy ciacho, ciacho

Jutro dodam coś bardzo ciekawego mwahahaha xd

czwartek, 17 marca 2011

Prolog + nowy nagłówek

 Po trzech latach siostry  cieszyły się bardzo dużą sławą. Malina uczęszcza na studia aktorskie, zagrała już w kilku filmach.  Carmen zaczęła pracować w reklamach kosmetyków, wielu gazetach promowała ciuchy i występowała w pokazach mody. Bardzo też zżyła się z Damianem
 Agnieszka miała sporo przyjaciół. Laurę, którą przezywano Rózoffa (miała różowe włosy i była Emo). Erik, który był nowy w szkole, Malina go przygarnęła do swojej paczki. Scott, który jest klasowym geniuszem, ale wyluzowanym chłopakiem. Rita, jest bardzo podobna z zachowania do Agnieszki, rozumieją się w pół słowa.

♥♥♥
 
Wiem, że to jest krótkie i nudny, ale jutro dodam dłuższy
Teraz zacznie się 2 część, częstwo książka składa się z kilku części np. Tunele
Jest nowy nagłówek

czwartek, 3 marca 2011

Rozdział 18 Spotkanie

Napisane na informatyce! ;) Takie o...
Szkoda, że nikt nie zrobi nagłówka  ;<
________________________________
Spotkanie Wahima i Agnieszki:
Znalezienie Wahima trochę zajęło, było tyle ludzi. Pomogło nam wysyłanie wiadomości. Poszliśmy do pobliskiego parku i usiedliśmy na kamiennym boku fontanny. Leciała na nas z niej woda, ale było przyjemnie, w Hollywood było strasznie gorąco.Gadaliśmy o niczym co mnie strasznie wkurzało. By było ciekawiej coś wymyśliłam. Popchnęłam chłopaka i wleciał z pluskiem do wody przeklinając i się śmiejąc. Złapał mnie za rękę i zrobił to samo. Leżeliśmy w wodzie i każdy się na nas gapił jak na wariatów.
 Szybko wyszliśmy i by się przebrać poszliśmy do domu Wahima. Drzwi otworzył brat chłopaka
 -O! To Twoja dziewczyna? Nieźle! Lepsza niż te ostatnie! Haha!- Zaczął gadać, miał 11 lta, był niższy ode mnie o głowę, był też blondynem z piegami i niebieskimi oczami.
 -Spadaj Dann! Bo ci się dostanie - Pogroził mu Wahim
 Poszliśmy do pokoju. Przyjaciel dał mi do przebrania ciuchy, pożyczyłam koszulę i krótkie spodenki o wiele za duże.
 -A tak w ogóle o co mu chodziło z tymi dziewczynami, może opowiesz? Hmm?- Spytałam
 -Ja Ci z chęcią powiem! - Krzyknął Dann i wbiegł do pokoju
 -Wypad stąd smarkaczu!
 -No to ja idę... no Wahim, pozwól mi posłuchać? Hmm? Chyba mnie lubisz, co? No to opowiadaj Dann
 -Jego pierwsza dziewczyna była uczulona na kakao i zawsze kiedy do nas przychodziła chciała je pić, my mówiliśmy nie, a ona tak i potem była cała czerwona! A wiesz, że on kocha Żółwie Ninja? Ma nawet koelkcję ich gazet w szafie...
 -Dann! Wypad ciole!
 -O Boże! Ale z ciebie wariat!- I wyszedł
 -Pokarzesz mi tą kolekcje komiksów, co?- Powiedziałam
 Chamsko wypchał nie z pokoju, był już wkurzony na maksa. Tym razem poszliśmy do mnie.
 Gdy otworzyłam drzwi na moim łóżku był burdel, rzuciłam się szybko by posprzątać. Złapałam wszystko i wpychałam do szafy. Na łóżku został mój stanik. Wahim go złapał i mi podał mówiąc, ze fajny. O Boże! Jaki żal! Długo nie psoiedzieliśmy bo musiałam iść z Carmen na zakupy. Każe mi iść bo ciągle co kupuję to mi nie pasuję. Choć to nie jest prawda!
 -Dobra idę, pa!
 -Pa!
 Powiedział "pa" i dalej siedział na fotelu.
 -Yyy?
 -Zostaję
 Zaczęłam ciągnąć go za rękę, coś chyba zrobił bo miał na twarzy dziwny uśmiech. Nie mogłam teraz nad tym się zastanawiać, bo się spóźnię na zajęcia

wtorek, 1 marca 2011

Rozdział 17 Kocham cię, nowy dom

Dokończenie rozmowy:
 -Damian!
 -Co?
 -Przestań, nie zachowuj się tak! Małe dzieci pytają się o chodzenie, a ja nie jestem taka głupia by nie wiedzieć o co ci chodzi
 -No bo ty jesteś dla mnie wszystkim, zakochałem się w tobie pierwszego dnia. To wielkie szczęście, że los pozwolił mi cię poznać. Kocham cię, kocham cię, kocham cię! Tylko po prostu głupieję przy tobie, to wszystko mnie...
 Nie zdążył dokończyć   swojej wypowiedzi bo przyssałam mu się do ust, zaczęliśmy się namiętnie całować. W moim brzuchu zaczęły latać motylki. Jak on pięknie pachniał, mogłabym go wąchać cały czas jego szyję. Przytuliłam się do niego i powiedziałam
 -Kocham cię...bądźmy razem
 Jakie to wszystko jest dziwne, wszystko tak szybo się dzieje. Damian mnie kocha, Malina miała rację...

U Maliny:
 Samochód zaparkował, wysiadłam z niego jako pierwsza. Otworzyłam furtkę wejściową. Po mojej lewej tronie rozciągał się wielki ogród pełen kolorowych roślin, przez jego środek przechodził kawałek pobliskiej rzeki. Przyozdabiał go mały, biały mostek. Po prawej stronie był malutki lasek, słychać było ptaki, a w powietrzu roznosił się zapach kwiatów. Dom był wielki i żółty. Ruszyłam i otworzyłam drzwi. Pobiegał korytarzem i weszłam po schodach. Prze de mną było pięć par drzwi. Zdecydowałam się i tworzyłam ostatnie
 W środku fioletowego pokoju stało wielkie łóżko z wieloma poduszkami. Za nim było szerokie okno z widokiem na ogród. Przyozdabiały go dwie długie, pomarańczowe zasłony. Na ścianie por lewej stronie wisiał wielki obraz z kwiatami. Koło obrazu stało czarne biurko z wyposażeniem jak lampka. Na podłodze leżał włochaty dywan koloru niebieskiego, aż chciało się robić orły na tak miękkim włosiu. Po prawej stronie była specjalna, fioletowa poduszka do siedzenia, była bardzo wygodna..Zdecydowałam się, że będzie mój...
 Najbardziej w domu spodobała mi się garderoba. Była wielka ze specjalnymi działami, jedna na sukienki, druga na buty i tak dalej.
 Nagle do mnie przyszedł SMS od Wahima
Co u Ciebie? Rozpakowuję się
Wprowadzam się do nowego domu
A tak w ogóle gdzie mieszkasz?
Teraz w Hollywood, siostra podpisała kontrakt i musiałyśmy się tu przeprowadzić 
Hollywood? Co Ty! Ja też! Może się spotkamy?
Ok, 18 w centrum miasta
Spoko
 Złapałam szybko ciuchy, przebrałam się i poszłam na spotkanie. Carmen była przeciwko, ale nie będę się jej słuchała
__________
Napisałam nawet dużo
Ale nie umiem zbytnio opisywać...